Generalnie koncentruję swój makijaż zawsze na oczach, uwielbiam dobre, zazwyczaj ciemne cienie do powiek i teatralne, maksymalnie wydłużone rzęsy. Moje ukochane maskary zapewniające tak uwydatnione rzęsy to L'extreme i Hypnôse Lancome, oraz Dior SHOW, ale o nich innym razem.
Efekt, który zapewnia tusz MAC'a jest moim zdaniem w 100% zgodny z obietnicą producenta. Rzęsy są fantastyczne, tusz nadaje im niesamowitą objętość.
Ale po kolei - po pierwsze ogromna szczota. Rzęsy malowane są we wszystkich kierunkach, aplikacja jest bardzo równa i niemalże niezauważalna. Nie sprawia najmniejszych problemów. Tusz się nie kluszczy, nie skleja rzęs, nie robi grudek. Nie pozostawia również okropnego efektu 'pajęczych nóżek'. Rzęsy są świetnie wytuszowane już za pierwszym razem. Są intensywne, gęste, długie, lekko podkręcone, pogrubione i pięknie rozdzielone. Nie rozmazuje się. Nawet po całym dniu nie robi się 'panda'. Dosyć szykbo zasycha, więc minimalne jest ryzyko zrobienia sobie xera pod łukiem brwiowym.
Niestety są dwie rzeczy, na które radzę zwrócić uwagę - tusz ma bardzo silny alkoholowy zapach, więc ostrożnie z bardzo wrażliwymi oczami. Ja osobiście czuję ten zapach jedynie podczas aplikacji i zupełnie mi on nie przeszkadza, nie powoduje też żadnych problemów, ale lepiej sprawdzić na testerze czy nie będzie to powodowało podrażnień czy też nadmiernego łzawienia.
Kolejna to wspomniana już ogromna szczotka. Nie każdy, niestety lubi takie tusze.
OPULASH dostępny jest jedynie w czarnym kolorze - Bad, Bad Black. Tusz jest wg. mnie porównywalny z DiorSHOW, z tą ogromną nad nim przewagą, że nie wysycha w moment po napoczęciu opakowania.
mm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz