czwartek, 20 stycznia 2011

Swieża i naturalna wiosna z In Bloom od Smashbox



Jest już w Polsce najnowsza kolekcja marki Smashbox. Piękna, świeża i wiosenna - In Bloom. 
Kolekcja świetnie wpisuje w wiosenne trendy - jest naturalnie, świetliście i dziewczęco.
Głównym elementem kolekcji jest paleta 10 cieni z dołączonym do nich pędzelkiem.
Cienie są absolutnie fenomenalne. Wszystko to, co typowe dla cieni tej marki znajdziecie w tej palecie. Są trwałe, bardzo mocno napigmentowane, a co za tym idzie wydajne. Świetnie się cieniują, łączą. Nie osypują się, nie wałkują, nie zbierają w załamaniu. W IN BLOOM EYE SHADOW PALETTE znalazły się zarówno cienie lśniące, jak i matowe. Ułożone są w gotowe pary, ale nic nie ogranicza swobodnego komponowania zestawów.




Kolekcja In Bloom to również flagowy rozświetlacz Smashboxa - ARTIFICAL LIGHT POWDER. 










Dodający twarzy maksimum świeżości Cream Cheek Duo - czyli kremowy róż w dwóch odcieniach, które można łączyć, lub stosować oddzielnie.









Dwa pudrowe eyelinery, których nie miałam jeszcze niestety okazji wypróbować, ale gdy tylko mi się to uda, natychmiast podzielę się wrażeniami :)












Kolekcję zamykają dwa błyszczyki w całkowicie nowych kolorach Coral oraz Soft Pink.













Kolekcja jest naprawdę śliczna i bardzo kobieca. In Bloom mnie osobiście kojarzy się z delikatnymi, wiosennymi płatkami kwiatów.  Pełna jest naturalnych odcieni, które jednocześnie pięknie odświeżą makijaż po ziemie.

m.m.

Z aptecznej półki - Vichy - Aera Teint Pure

Dzisiaj kolejny podkład, tym razem od marki dostępnej wyłącznie w aptekach. Przyznam szczerze, że moje dotychczasowe doświadczenia /sprzed kilku lat, także jak się okazało niezbyt aktualne ;)/ z podkładami tej marki, wyrobiły u mnie przekonanie, iż są to  - wybaczcie dosłowność - kitowate mazidła, w kolorach nie pasujących raczej nikomu. Jestem wielką fanką balsamów, czy ampułek i szamponów do włosów, ale podkłady omijałam szerokim łukiem. Do niedawna... Ostatnio wypróbowałam Aera Teint Pure. Podeszłam do tego fluidu bardzo sceptycznie pomna wcześniejszych doświadczeń z tą marką w tym konkretnym zakresie. I muszę przyznać, że zostałam bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie wiem, jak prezentują się pozostałe podkłady Vichy, ale ten jest naprawdę bardzo dobry.






Aera Teint Pure dostępny jest w dwóch wersjach - do cery suchej, oraz normalnej i mieszanej. Wersję dla skóry n/m znajdziecie w bardzo wygodnym opakowaniu z pompką. Dużym minusem jest niestety wybór kolorów. Gama jest dosyć uboga. Ja używam najjaśniejszego dostępnego odcienia i mimo wszystko, jest on dla mnie odrobinę zbyt ciemny. Ale w ciągu dnia podkład nie zmienia odcienia nawet o ton, nie ciemnieje, nie zmienia tonacji, więc bez problemu można sobie z tym poradzić jaśniejszym pudrem wykończeniowym. Przede wszystkim Aera Teint Pure ma płynną, bardzo lekką konsystencję. Rozprowadza się na twarzy idealnie, zarówno palcami, jak i pędzlem. Nie ma mowy o żadnych smugach, czy plamach. Podkład nie zasycha na twarzy, więc nie trzeba spieszyć się z aplikacją i można zrobić to bardzo dokładnie i uważnie. Krycie jest średnie. Podkład maskuje drobne niedoskonałości i zaczerwienienia, nie podkreśla porów, ani nie zatyka ich. Aera Teint na skórze jest zupełnie niewyczuwalny, daje efekt pięknie rozświetlonej, zdrowej, promiennej cery. Wykończenie jest naturalne, półmatowe. Skóra jest gładka, delikatna i aksamitna. Efekt, jaki ten podkład pozostawia na skórze, porównywalny jest dla mnie z naprawdę dobrymi podkładami marek selektywnych. Podkład utrzymuje się na twarzy praktycznie cały dzień. Skóra nie jest podrażniona, ani ściągnięta. Jedyne, co mogłabym mu zarzucić, to że pod koniec dnia uwidocznione są drobne przesuszenia, ale to bardziej kwestia skóry, niż podkładu.
Podsumowując, Aera Teint Pure jest jednym z lepszych podkladów z jakimi zetknęłam się ostatnio, jest on zarazem jednym z największych zaskoczeń, ponieważ rezultat bardzo przekroczył moje oczekiwania. Podkład pięknie rozświetla skórę, pozostawia ją gładką, a przy tym jest naprawdę niesamowicie przyjemny w użyciu.

m.m.

poniedziałek, 17 stycznia 2011

ślicznie i wiosennie od Clinique - Chubby Stick Moisturizing Lip Colour Balm

Bardzo barwy przedsmak wiosny zapewniła nam w tym roku marka Clinique :)



Nowa seria balsamów do ust w 8 soczystych kolorach zamknięta jest w opakowaniach przypominających grube kredki do oczu lub ust. Opakowania odpowiadają kolorami odcieniom sztyftów. Balsam chroni usta, zapewniając im optymalne nawilżenie.

Zawiera masło shea oraz masło z nasion owocu mango dostarczając ustom sporej dawki wszystkich odżywczych i nawilżających substancji. Zapewnia im gładkość, miękkość i delikatność.

Poniżej znajdziecie swatche kolorów, w których Chubby Stick jest dostępny.



 m.m.

sobota, 15 stycznia 2011

Wielkie wyjście - co i jak ze skórą przed ważną, lub mniej ważną imprezą

Wprawdzie Sylwester już za nami, ale nadal trwa karnawał, a lada moment rozpocznie się w pełni sezon ślubny, dlatego chciałabym dzisiaj podpowiedzieć Wam kilka rzeczy, które zrobić warto, oraz takich z których najlepiej zrezygnować, by w ten ważny dzień lub wieczór wyglądać olśniewająco. Na pewno większość z tych sposobów i rad jest Wam już doskonale znana, ja jedynie postaram się to wszystko usystematyzować i zebrać w takie mini-kompendium, z którego szybko i łatwo można będzie w każdej chwili skorzystać. No więc zaczynamy :)

  • Miesiąc przed ważną datą to naprawdę ostatni moment, by próbować wszelkich nowości. Jeżeli kuszą Was eksperymenty kosmetyczo-kolorystyczne; jakiekolwiek nowe, bardziej inwazyjne zabiegi w gabinetach, których do tej pory nie próbowałyście; bądź też radykalne zmiany koloru włosów - zróbcie to właśnie najpóźniej na około 4 tygodnie przed. Nawet jeśli wtedy cokolwiek pójdzie nie po waszej myśli, to skóra zdąży jeszcze dojść do siebie, uczulenia i podrażnienia będzie można wyleczyć, a wypróbowany i pewny kolor położyć ponownie na włosy, nie ryzykując ich utraty. Przetestujcie również stosunkowo wcześniej pod kątem alergii czy podrażnień nowe kosmetyki, jeżeli zamierzacie takich użyć.
  • Jeśli macie w planach wizytę w gabinecie, oczyszczanie, mikrodermabrazję, kawitację, czy jakiekolwiek inne zabiegi, po których skóra powinna mieć czas, by się zagoić wybierzcie się na nie nie później niż na 10 - 7 dni przed imprezą. Mikro ranki muszą się pogoić, a skóra zregenerować i najlepiej  poradzi sobie z tym bez obciążenia makijażem. Dzięki temu również nie bedzie straszyć twarzą wyglądającą jak odarta ze skóry. Tydzień przed dobrze jest też sięgnąć po samoopalacz, by delikatnie wyrównać kolor skóry.
  • Dzień poprzedzający to doskonały czas na wszelkie zabiegi kojące i nawilżające zarówno w gabinecie, jak i w domu. Pamiętać jedynie należy, żeby w ten dzień unikać już nowości, czy eksperymentów i sięgać jedynie po sprawdzone, skuteczne kosmetyki. Jeżeli nie korzystacie z gabinetu to dobrze jest wieczorem przed imprezą zrobić dokładny peeling i nałożyć maskę kojącą, a na noc np. rozjaśniające, dodające blasku serum.
  • Rano, lub wieczorem przed wyjściem bardzo polecam położenie na twarz schłodzonej maski kolagenowej. Można już bez problemu dostać je w drogeriach. Fenomenalnie odświeża, nawilża i relaksuje. Lepiej byłoby unikać już wtedy jakiejkolwiek ingerencji w skórę, czyli np. peelingów, czy choćby płatków ścierających, które mogą spowodować podrażnienia.
  • Jeżeli spojówka jest zaczerwieniona, można połozyć na kilka minut okład z herbaty, bądź sięgnąć po krople - np. Visine.
  •  Teraz kilka słów na temat makijażu:
- jeśli macie cerę naczynkową, lub bardzo podatną na zaczerwienienia dobrze będzie zabezpieczyć ją zieloną bazą, by zapobiec, przynajmniej w minimalnym - wizualnym stopniu reakcji na zmiany temperatury, czy alkohol.

 - jestem ogromną fanką kremów pod oczy, zwłaszcza takich trzymanych w lodówce - błyskawiczne odświeżają spojrzenie, likwidują obrzęki i podpuchniete oczy. Niestety wiele z nich - zwłaszcza te o żelowej konsystencji, nawet przy użyciu minimalnej ilości - ma skłonność do rolowania się, gdy położy się na nie podkład, czy korektor. Dlatego zazwyczaj większą ilość kremu nakładam kilkanaście minut wcześniej, po czym przecieram powieki i okolice oczu płynem micelarnym.

- świeżości spojrzeniu doda również biała, lub beżowa kredka na linii wodnej; jeżeli tylko pozwala na to makijaż na jaki się decydujecie

- bardzo należy uważać ze wszelkiego typu rozświetlaczami. Mocno rozświetlający podkład jest raczej kiepskim pomysłem. Najlepiej wyglądał będzie subtelny, bardzo drobno zmielony /na to warto zwrócić uwagę przy jego wyborze/ rozświetlacz położony punktowo na szczytach kości policzkowych i odrobinę pod łukiem brwiowym, można rozświetlić również łuk na środku górnej wargi. Bardzo ostrożnie natomiast radziłabym dawkować błysk pod oczami, żeby nie uzyskać efektu np. Edyty Górniak. Wszystkie highlightery łapią światło flesza błyskawicznie i pod oczami na zdjęciach widać wielkie białe kręgi. Do ciała tez lepiej zastosować balsamy rozświetlające zawierające delikatne, dobrze zmielone drobinki, bądź pyłek.

 - niekoniecznie dobrym pomysłem będą w tym momencie eksperymenty z malowaniem. Makijaż jest integralną częścią naszego wyglądu, musi być 'wygodny', dopasowany, nie może przeszkadzać i absorbować naszej uwagi przez cały dzień, czy wieczór. Postawiłabym na sprawdzone makijaże, ewentualnie wypróbowane i przećwiczone wcześniej kilka razy nowości. Na pewno odradzałabym zabieranie się za nowy, skomplikowany makijaż, znaleziony np. w gazecie na kilkanaście minut przed wyjściem. To samo dotyczy, moim zdaniem, kolorystyki i formy produktów. Sięganie po wściekle cytrynowy pigment, jeśli na co dzień używa się jedynie stonowanego, prasowanego beżu i brązu może okazać się ryzykowne.

- dobrym pomysłem jest baza pod podkład, która przedłuży trwałość makijażu i pomoże ładnie rozprowadzić i związać podkład ze skórą. Na pewno warto użyć bazy pod cienie do powiek, pozwoli to uniknąć problemu rolujących sie i zbierających się w załamaniu powieki cieni, które zmuszone będziemy co jakiś czas poprawiać.

- ważne jest też, by nie przesadzić z ilością kosmetyków matujących, bo efekt może być przeciwny do zamierzonego. Zamiast matującego kremu, bazy, podkładu i pudru, lepiej będzie zdecydować się na mocno nawilżający krem /uwaga na niskie temperatury na zewnątrz!/, matująca baza, nawilżający podkład i puder fixujacy, który nie tylko utrzyma mat, ale również przedłuży trwałość makijażu. Dobrze nawilżona skóra praktycznie zawsze wygląda swieżo i promiennie.

Do torebki dobrze jest wrzucić bibułki matujące, puder do poprawek, kilka wacików kosmetycznych, chusteczek higienicznych i patyczków do uszu /świetnie pomagają poprawić cień na powiekach/, oraz to, co jest Wam niezbędne - pomadka, błyszczyk, itepe.

Ufff, po tym strasznie długim poście pozostaje mi już tylko życzyć Wam wspaniałej zabawy, niezależnie od okazji :)

czwartek, 13 stycznia 2011

Baza pod cienie do powiek od Artdeco

Dzisiaj chciaabym przedstawić kolejny produkt, który pozwoli przedłużyć trwałość makijażu oka. Artdeco Eyeshadow Base to delikatna kremowa konsystencja zamknięta w maleńkim, czarnym, bardzo gustownym, słoiczku.

 Baza ma zupełnie naturalny, lekko transparentny, cielisty odcień. Jest neutralna. Nie koryguje koloru powieki, nie tuszuje zaczerwienień, czy zasinień. Ma przyjemną satynową teksturę. Na konto jej wad trzeba niestety zapisać połyskujące w niej drobinki. Są bardzo subtelne i słabo widoczne, ale jednak. Baza ma dość intensywny zapach, który mnie osobiście kojarzy się z męskim kremem do golenia, ale jest on praktycznie niewyczuwalny już nawet podczas aplikacji, w zasadzie, by go poczuć trzeba zbliżyć słoiczek do twarzy. Sama aplikacja bazy na powiekach nie jest problematyczna, ale opakowanie niestety nie należy do wygodnych. Ja często korzystam z małego pędzelka, by wydobyć ją ze słoiczka. Produkt rozprowadza się na powiece bardzo dobrze. Wystarczy dokładnie rozetrzeć bazę palcem. Nie tworzą się grudki, ani plamy. Produkt ładnie intensyfikuje kolor cieni. Pomaga je rozprowadzić i rozcieniować. Makijaż utrzymuje się na oku naprawdę bardzo długo, cienie nie rolują się, nie wałkują i nie zbierają w załamaniu. Miałam okazję używać tej bazy z wieloma markami cieni i nie zauważyłam żadnych problemów. Nie miałam do czynienia z cieniami z którymi ta baza by nie współgrała. Nie ma również znaczenia konsystencja cieni. Zarówno z prasowanymi, jak i sypkimi sprawdza się doskonale. Bardzo polecam ją szczególnie pod cienie słabo napigmentowane - ładnie pomaga wydobyć ich kolor.
Baza Artdeco jest naprawdę niewiarygodnie wydajna. Zużywa się jej minimalne ilości, więc słoiczek, mimo bardzo niewielkiego rozmiaru wystarczy na bardzo długo.

m.m.

the lash bar - czyli, co kleić w tym sezonie

W związku z tym, że karnawał w pełni, a jednym z podstawowych trendów są sztuczne rzęsy, przygotowałam dla Was galerię pełną przeróżnych, fantazyjnych rzęs. Kładłam nacisk na te najbardziej kolorowe i widowiskowe, idealne na wyjście większe i mniejsze. Oczywiście w ofercie wszystkich marek posiadających sztuczne rzęsy znajdziecie te naturalne, codzienne; zarówno na pasku jak i w kępkach. Dzisiaj jednak wersja absolutnie karnawałowa. Miłego oglądania :)

Na początek galeria rzęs marki Inglot.

















Chciałabym zaprezentować Wam jeszcze rzęsy marki Make Up For Ever. Są to jedne z najlepszych rzęs dostępnych na polskim rynku.











Jak widzicie, wybór jest ogromny. A to jedynie wybrana przeze mnie część. Na stoiskach firmy Inglot w mniejszych galeriach dostępność modeli rzęs może być ograniczona, ale na pewno kompletną ofertę znajdziecie w sklepach Inglota. Marka Make Up For Ever natomiast, dostępna jest w sieci Sephora i tam nie powinno być problemu z wyborem modeli.


m.m.











sobota, 8 stycznia 2011

Szampańska kolekcja - MAC Cham Pale

 Od początku roku w salonach MAC dostępna jest nowa szampańska kolekcja. Cham Pale utrzymana jest w delikatnych kolorach beżu, brązu i różu. Praktycznie wszystkie produkty skrzą, lśnią i błyszczą. Idealny zestaw do bardzo mocno rozświetlone makijażu typu nude.


  • W kolekcji znajdziecie quad cieni Caviar Dreams z kolorami Brule, Caviar Dreams, Retrospeck oraz Et tu, Bouquet? - przy czym dwa z nich znajdują się w stałej sprzedaży.




  • Kolejnym fantastycznym elementem kolekcji są dwa rozświetlacze Special Reserve w beżu i różu - Chez Chez Lamé oraz Rosé Ole. 



  • Błyszczyki Lipgelee oarz pomadki w czterech kolorach - odpowiednio - błyszczyki - Luxure, Sin-tillation, Bubble Lounge, Straight To The Head oraz pomadki - Tanarama; Flustered; Quiet, Please; oraz Gel. 

  • Kredki Chromagraphic i Eye Kohl Pencils
  •  Paint Pots również w czterech kolorach - Chilled on Ice, Let Me Pop, Vintage Selection oraz Dangerous Cuvée

Cham Pale to również dwa lakiery do paznokci, maskara, balsam do ust z francuską lawendą w kolorze Calm Mode oraz bezbarwny, lawendowy Fix+ oraz mocno nawilżający, przynoszący ulgę podrażnionej skórze - Complete Comfort Creme.

Cham Pale to naprawdę bardzo ładna, roziskrzona kolekcja. Total look może być nieco ryzykowny, ale poszczególne elementy kolekcji świetnie będą komponowały się z matowymi produktami i moim zdaniem znajdą wiele zastosowań zarówno w makijażu dziennym, jak i tym na wieczór, zwłaszcza, że wiosna w tym roku będzie naprawdę świetlista :)


m.m.



ciekawe doświadczenia - podkład Xperience od Max Factor

Dzisiaj kolejny przyzwoity podkład. Jesienna nowość marki Max Factor - Xperience. 

Według producenta jest on niewyczuwalny i ultralekki. Idealny nawet dla cery wrażliwej. Nie zapycha, nie zawiera substancji oleistych. Absolutnie nie mam co do tego żadnych zastrzeżeń. Xperience faktycznie jest bardzo lekki, konsystencja jest kremowa, podkład aplikuje się bez najmniejszych problemów. Nie robi smug, ani plam. Ładnie rozciera się na twarzy zarówno pędzlem, jak i palcami. Krycie jest średnie, fluid ładnie maskuje pory i drobne niedoskonałości. Na plus zaliczyć mozna jeszcze bardzo poręczne i funkcjonalne opakowanie. Produkt naprawdę nieźle matuje skórę, dodatkowo wygładza ją, nie tworząc maski. Nie osiąga niestety efektu całkiem nagiej skóry, ale nie wygląda sztucznie. Nie podrażnia, nie wysusza, nie powoduje uczucia ściągnięcia czy dyskomfortu. Trwałość podkładu jest również dość przyzwoita. I faktycznie, przynajmniej dla mnie, jest on niewyczuwalny. Twarz wygląda naprawdę ładnie. Przez godzinę... Po mniej więcej godzinie od aplikacji twarz wyglądała jakbym stała przed piecem buchającym gorącym ogniem. Xperience bardzo mocno się utlenia i to niestety do różu, a w przypadku cer z natury wymagających niwelowania zaczerwień efekt jest dodatkowo spotęgowany niemalże do czerwieni. Nadmienię, że użyłam najjaśniejszego odcienia - bardzo jasnego beżu - koloru, który przed utlenieniem był dla mnie idealny. Niestety Max Factor uległ coraz popularniejszej ostatnio modzie na odrzucanie podziału kolorystyki podkładów na ciepłe i zimne. Pomysł, który na dobre wyszedł chyba tylko naprawdę najlepszym z najlepszych, bo niestety coraz więcej marek sprowadza na manowce. Udało mi się odrobinę zwalczyć to nienaturalne zaróżowienie poprzez zastosowanie zielonej bazy i dużej ilości białego HD Powder od MUFE, ale z dwóch przyczyn nie uważam tego rozwiązania za idealne - po pierwsze - baza i puder nie likwidują efektu całkowicie, a po drugie - wewnętrzny sprzeciw budzą we mnie kosmetyki, które by pełnić swoją rolę wymagają jeszcze całego arsenału innych produktów, które nie każdy posiada.
Podsumowując - Xperience jest produktem naprawdę godnym polecenia tym z Was, które używają podkładów w tonacji chłodnej - różowej; jest lekki, nieźle kryje i matuje. Niestety kompletnie nie sprawdza się on na skórze wymagającej korekty koloru, zaczerwienień, czy po prostu żółtej, ciepłej tonacji.

m.m.

środa, 5 stycznia 2011

korekta koloru - baza rozświetlajaca do powiek Lemon Aid od Benefit

Skóra wokół oczu jest znacznie cieńsza niż ta na całej twarzy, a co za tym idzie często diametralnie różni się od niej kolorem. Bywa bardziej skłonna do podrażnień, zaczerwieniona, zasiniona przez prześwitujące spod niej naczynka i drobne żyłki, często pada też ofiarą nieprzespanej nocy. Wszystko to sprawia również, że nawet najpiękniejsze cienie do powiek - zwłaszcza te bardzo jasne -  nie wyglądają zbyt efektownie bez uprzedniej korekty koloru skóry. Podkład nie jest niestety najlepszym wyjściem w tym wypadku. Zdarza się, że po kilku godzinach waży się i zbiera w załamaniach tworząc nieestetyczne wałeczki i w rezultacie rujnując cały makijaż oka.


Udało mi się niedawno znaleźć rewelacyjny produkt, który niczym czarodziejska różdżka pomaga ujednolicić powiekę i zaczerwienione kąciki oraz przedłuża znacznie trwałość cieni do powiek, a ich kolory są takie jakie powinny być. Lemon Aid to bardzo gęsta śmietankowo-cytrynowa /mowa o kolorze ;)/ pasta w zgrabnym czarnym pudełeczku z lusterkiem. Cały czas waham się pomiędzy określeniami korektor i baza, ponieważ w moim odczuciu produkt świetnie pełni obydwie funkcje. Nakładam bardzo niewielką ilość Lemon Aid na górną powiekę, w zewnętrznym kąciku, oraz odrobinę w wewnętrzym minimalnie zachodząc na nos i pod oko. Nie nakładam produktu pod całą dolną powieką - moim zdaniem jest na to zbyt gęsty. Warto Lemon Aid przed aplikacją na powieki odrobinę rozgrzać opuszkami palców. Dobrze roztarty i delikatnie przypudrowany sprawdza się rewelacyjnie jako baza pod cienie, koryguje zaczerwienienia, zmeczenie, sine żyłki, ujednolica kolor skóry. Kosmetyk nie zbiera się w załamaniach, nie wałkuje, cienie utrzymują się na nim cały dzień bez szwanku, nawet ciężkie smoky wytrzymały całą noc bez ani jednej korekty. Jak już wspominałam wczesniej - pięknie wydobywa rzeczywisty kolor cieni. Pasta jest diabelnie wydajna, zapach jest lekko szpitalny, ale praktycznie zupełnie niewyczuwalny w trakcie stosowania. Duży plus za funkcjonalne opakowanie.

Lemon Aid to dla mnie kolejny produkt od marki Benefit, który okazał się naprawdę trafiony. Skóra wokół oczu wygląda swieżo, a dzięki temu cała twarz sprawia wrażenie bardziej wypoczętej.

m.m.

wtorek, 4 stycznia 2011

przygotowanie i utrwalenie - Fix+ MAC

Witam już w nowym 2011 roku, mam nadzieję, że imprezy sylwestrowe były więcej niż udane :)  W karnawałowym szaleństwie mam dla Was propozycję produktu, który pomoże zarówno przygotować twarz na przyjęcie podkładu, jak również utrwali zrobiony już makijaż. Mowa o Fix+ od MAC'a.

Produkt to lekka emulsja. Forma atomizera rozpyla na twarzy  przyjemną mgiełkę.  Zawiera witaminy, minerały, kojący skórę ekstrakt z ogórka, zielonej herbaty i rumianku. Pachnie przepięknie - delikatnie i świeżo /aktualnie w sprzedaży znajdziecie również Fix+ Lawendowy z limitowanej kolekcji ChamPale o której niebawem/. Produkt bardzo ładnie rozświetla skóre i przygotowuje ją na przyjęcie podkładu. Maksymalnie ułatwia aplikację fluidu niezależnie od metody, podkład rozprowadza się równo, nie robią się smugi, czy plamy. Cera jest pięknie wygładzona i delikatna. Podobnie jest w przypadku użycia Fix+ jako utrwalacza - sprawdza się świetnie. Utrwala podkład i przedłuża jego trwałość. Scala makijaż - niweluje wrażenie wielu warstw nałożonych na twarz. Odświeża makijaż w ciągu dnia nie niszcząc go. Świetnie wiąże też puder sypki lub w kamieniu, po spryskaniu twarzy fixerem omiatam ją po prostu dużym pędzlem. Fix+ ma jeszcze jedno bardzo przydatne zastosowanie - pięknie intensyfikuje kolor cieni do powiek, czy pigmentów przedłużając przy okazji ich trwałość. Wystarczy spryskać nim pędzel przed cieniowaniem. Fix+ nie podrażnia i nie wysusza.


Uwielbiam ten produkt za ilość zastosowań. Fixer jest bardzo wydajny i prosty w użyciu - nie wymaga naprawdę żadnej wprawy. Jedna aplikacja jest zupełnie wystarczająca. Stosując go jako bazę lub jako utrwalacz na całą twarz trzeba jedynie dobrze dobrać odległość z jakiej Fix+ będziemy uzywać.

m.m.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...